Autor: ewa szczepanska

Czy można używać laku z gumowymi stemplami?

Można.

Nie mam już laku, ale mam pistolet do kleju na gorąco i właśnie tego kleju użyłam. Ma on taką samą temperaturę topnienia i konsystncję. To nie była moja pierwsza próba. Kilka razy topiłam wosk i odbijałam stempel, zawsze z sukcesem. Zanim jednak doszłam do wprawy, zdążyłam zniszczyć dwie pieczątki. Dlatego piszę, że można, ale pamiętaj aby najpierw poćwiczyć na kawałku gumki do mazania.

Po rozpuszczeniu wosk wylej na kartkę. Odczekaj minutę, aż zacznie stygnąć. Dopiero wtedy połóż stempel. Dociśnij go i odczekaj kolejną minutę. Wosk musi być już twardy, kiedy wyjmiesz pieczątkę, inaczej zarys odbitki zleje się i nie będzie efektu.

Nie mogę CI zagwarantować, że uda Ci się to zrobić za pierwszym czy drugim razem. Myślę jednak, że warto spróbować tej techniki.

Jeśli to Ci się uda, podziel się ze mną efektem.

Napisz do mnie na szczepanskaewa@yahoo.pl lub oznacz mnie na instagramie @szczepanskaewa_

Dwukolorowa odbitka

Pokażę Wam dziś krok po kroku, jak zrobić dwukolorową odbitkę stempla. Często pytacie mnie jak to zrobić. Nie jest to trudne więc spróbujcie nawet jeśli wcześniej nie przyszło wam do głowy mieszać kolory. Efekty mogą być zdumiewające.

Wybierz stempel i zastanów się w którym miejscu chcesz uzyskać inny odcień. Za pomocą kawałka kartki zasłoń niechciane fragmenty pieczątki. Ja użyłam dwóch kartek ponieważ zdecydowałam się na wyróżnienie skrzydeł.

Następnie przykładaj gąbkę z tuszem tak by pokryć nim cały widoczny fragment.

Teraz możesz zdjąć kartki. Możesz jeszcze zrobić poprawki także przyjrzyj się powierzchni pieczątki, czy kolor jest na całej powierzchni.

Czas na drugi tusz. Przykładaj gąbkę z innym tuszem w pozostałych miejscach. Staraj się nie dotknąć wcześniej zabarwionych elementów stempla.

A teraz zrób odbitkę.

Wypróbuj różne kombinacje kolorystyczne. Takie stemplowanie daje dużo możliwości. Jeden stempel może przybrać różne odcienie a przez to dać zupełnie inny efekt.

Miłego stemplowania!

Ewa

Mój sklep na Etsy – jak przyciągam klientów, ile mnie kosztuje i dlaczego przez cały rok mam aktywne świąteczne oferty.

W związku z wieloma zapytaniami o mój sklep na Etsy postanowiłam napisać jeden dłuższy post o tym temacie. Opowiem Wam trochę o tym co robię, że mam regularną sprzedaż, ile to Etsy mnie kosztuje właściwie i jak pozyskuję tam klienta. Na początku muszę zaznaczyć, że Etsy nie jest moim biznesem, jak błędnie wiele osób uważa. Moje stemple firmuje własnym nazwiskiem i to jest moja marka. Etsy jest jedną z gałęzi sprzedaży. Zdobywam też klientów przez sklep na WooCommerce, Instagramie oraz Facebooku. Nie jestem specjalistą od Etsy i wszystko o czym tu napiszę to moje własne doświadczenia i nie powiem Wam, że tylko tak trzeba robić żeby sprzedawać. Zawsze trzeba pewne aspekty przemyśleć pod kątem swojego biznesu. Jestem otwarta na dyskusję i ciekawa innych strategii więc pisz w komentarzu albo na szczepanskaewa@yahoo.pl że u Ciebie to działa podobnie albo inaczej.

 

Dlaczego Etsy? To najbardziej znana platforma do zakupów międzynarodowych z dziedziny handmade. Chciałam by moje pieczątki mogły trafić do każdego zakątka świata. Nie lubię się ograniczać i znam wartość swojej pracy.  Większy obszar dotarcia do klienta to większe zarobki oraz możliwości. W chwili obecnej sprzedaję do Stanów, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Holandii, Francji, Australii, Kanady. Bywają oczywiście inne kraje ale też zamówienia z Polski a także od Polaków mieszkających za granicą. Obcokrajowcy są ciekawi świata rękodzieła i kupują takie produkty chętniej niż my Polacy dlatego warto umożliwić im dotarcie do nas. Etsy jest im znane i wzbudza ich zaufanie.

Dziś, kiedy piszę ten post, w moim sklepie jest aż 485 listingów (listing to oferta, produkt), 1773 sprzedanych produktów oraz 280 pięciogwiazdkowych ocen, jedna czterogwiazdkowa i jedna jednogwiazdkowa. W ciągu miesiąca mam ok 40 zamówień, czasem na jeden a czasem na kilkanaście stempli. Czas realizacji zamówienia w moim sklepie to 3-5 dnia roboczych. Zdarza mi się wysłać przesyłki tego piątego dnia ale nie zdarza się wysłanie ich po tym terminie. A są sytuacje kiedy idę na pocztę już na drugi dzień po zamówieniu. 3-5 dni roboczych to jest moja deklaracja dla klienta, że w takim czasie jestem w stanie wykonać i wysłać produkt. Niewywiązanie się z tego może owocować negatywnym komentarzem. Co istotne, testowałam już różne formy, miałam wydłużony okres na 4-6 dni i skrócony na 2-4 dni. W obu przypadkach sprzedaż drastycznie spadła. 4-5 dni daje mi najlepszy efekt choć nigdy nie sądziłam, że taki drobiazg będzie mieć wpływ na życie mojego sklepu. Pamiętajcie, że w każdej dziedzinie jest inaczej, klienci też są różni. Ale także takie drobiazgi mają wpływ na widoczność i zakupy.

Pamiętam początki, kiedy miałam tylko kilka produktów a potem 20 i tak krok po kroku, na tyle na ile mogłam, dodawałam nowe. Czytałam wcześniej o magicznej setce, podobno mając 100 listingów można zauważyć regularną sprzedaż. U mnie się to zadziało wcześniej, miałam 80 produktów. Wtedy zamawiano u mnie jeden maks dwa produkty. Przy poziomie 120 produktów były już zamówienia na 4-5. Wiedziałam, że poszerzając asortyment, zwiększę swój zasięg, zdobędę więcej klientów, którzy będą kupować nie jeden, dwa ale kilka różnych stempli. No i zyskam stałych klientów, którzy będą wracać po nowości. Ciężko mi dziś powiedzieć ile czasu zajęło mi pozyskanie pierwszych klientów. Pamiętam, że pierwszą była koleżanka z Tajlandii. Pisałyśmy do siebie listy, w każdym liście wysyłałam jej stempel i w końcu sama go u mnie kupiła a potem wystawiła mi świetną opinię. Do czasu tych 80 listingów miałam trochę sprzedaży ale naprawdę bardzo nieregularnej. Dużo czasu poświęcałam wtedy nie na tworzenie produktów ale na doprowadzenie sklepu do stanu w jakim widzicie go dziś- regulamin, Q&A, produkty posortowane na kategorie, wymiana zdjęcia głównego w panelu sklepu… Do dziś wymieniam pierwsze zdjęcie w każdym produkcie tak, by po wejściu do sklepu nie było tam pstrokato ale spójnie i minimalistycznie. Chciałam by to wszystko było zgodne z tym co oferuję ale przede wszystkim chciałam stworzyć wizerunek sklepu godnego zaufania.

Czy trzeba mieć dużo listingów? Nie! Znam osoby, które z powodzeniem prowadzą sklep mając ich 10! Znam takie które mają 150 i nie mają sprzedaży. Wszystko zależy od wielu czynników jak nisza, tagi, zdjęcia, promowanie na zewnątrz Etsy i praca z klientem. Ja wierzę w to, że większy asortyment to większe szanse na znalezienie nas przez innych. W końcu Etsy to ogromna platforma z globalnym zasobem i zasięgiem.

Wystawienie jednego listingu na Etsy jest czasochłonne. Przygotowuję produkt, robię mu dużo zdjęć bo chcę pokazać klientowi różne możliwości zastosowania, albo to, że inaczej wygląda na innym tle, w zestawieniu z innym papierem i tuszem. Zdjęcia robię telefonem ale staram się robić je tak by potem jedynie rozjaśnić i rozświetlić. Co oznacza, że np w grudniu, dobre zdjęcie zrobię tylko między godz 11 a 11:25 i tylko w jednym miejscu mieszkania. Naprawdę warto wypracować system robienia zdjęć bo to daje potem dużą oszczędność czasu. Nigdy nie zainwestowałam w profesjonalną sesję i nigdy nie umiałam obsłużyć programów do obróbki zdjęć. Tworząc nowy listing wybieram 8 najlepszych poziomych zdjęć i dwa pionowe pod Pinterest, o czym później też przeczytacie. Każda oferta ma możliwość dodania 10 zdjęć i ja to w pełni wykorzystuję. Na 485 listingów po 10 zdjęć, brakuje mi jeszcze sześciu zdjęć. Ale nie od razu doceniałam tę możliwość, w zasadzie od czerwca ubiegłego roku pracuję nad tym aby uzupełniać zdjęcia jeśli były braki. Nie wiem czy to ma jakiś wpływ na algorytmy ale ma wpływ na klienta, który zobaczy więcej i zatrzyma się na dłużej przy produkcie. Następnie wymyślam tytuł. 140 znaków, w których tak opisuję produkt aby widząc pierwsze słowa i zdjęciu mojego stempla zachęcić klienta do wejścia i zapoznania się z ofertą. Dokładnie uzupełniam wszystkie wymagane dane- kiedy to wytwarzam, jakie kolory, na jakie okazje. Kiedyś przeczytałam, że opisy produktów powinny się od siebie różnić. No cóż. Ja kopiuję tytuł i wklejam go na początek opisu, wpisuję wymiary i wklejam opis z pozostałych produktów. Nie wysilam się w tym temacie. Staram się czasem wrzucać linki przekierowujące do innych moich produktów. Na przykład jeśli wystawiam stempel ważka to w opisie wrzucam link z hasłem- tutaj zobaczysz moje inne ważki. To jest coś na czym chcę i muszę się skupić teraz. Dzięki temu klient zostanie dłużej w moim sklepie, zapozna się szerzej z ofertą i być może kupi coś więcej niż jedną rzecz. Po opisie przychodzi czas na tagi. To są nasze słowa kluczowe dzięki którym produkty wyświetlą się w wyszukiwarce Etsy. 13 tagów to wcale nie jest tak dużo. Ja swoich szukam na kilka sposobów. Pierwsze to Erank, platforma wspomagająca pracę z Etsy. Korzystam z wersji pro, 9,99$ miesięcznie. Tam dowiaduję się jakich tagów mogę użyć dla produktu, jakich  używa konkurencja, jakie są najczęściej wyszukiwane hasła w ciągu tygodnia czy miesiąca. Erank jest bardzo pomocny w wielu kwestiach przy budowaniu listingu oraz promowaniu sklepu. Druga metoda to wyszukiwarka Etsy. Kiedyś przeczytałam, że jeśli czegoś nie ma w wyszukiwarce etsowej to znaczy, że to nie ma prawa bytu w tym serwisie.

Wpisuję więc fragment frazy i czytam co tam najczęściej do tej wyszukiwarki wpada z dłoni klienta. Inny mój sposób to wyszukuję hasło w wyszukiwarce etsowej i wybieram kilka ofert nie promowanych. Czytam te oferty, sprawdzam tagi, szukam co tam jest ciekawego co mogłabym dodać u siebie. Wszystkie warte uwagi frazy trafiają do mojej prywatnej bazy tagów, z której też często korzystam. Taka baza przydaje się zwłaszcza kiedy nie mam czasu na wyszukiwanie tagów, przeszukiwanie czegokolwiek. Po dokładnym uzupełnieniu wymaganych pól w tworzonym listingu pozostaje wpisać cenę i go opublikować. Tak naprawdę mając zrobiony produkt i zdjęcia, i bazę tagów, zajmuje mi to 5 minut. A kiedy nie korzystam z gotowców to i 35 🙂

Tu muszę wspomnieć o kosztach wysyłki. Mam ustawioną darmową wysyłkę do USA przy zamówieniach od 35$. Taka była wskazówka od Etsy. Na początku nie brałam tego pod uwagę ale w końcu postanowiłam spróbować. Przez dwa tygodnie miałam włączoną te opcję po czym wyłączyłam i sprzedaż spadła. Nie mam pewności czy to efekt zmiany na płatną wysyłkę czy po prostu system musi wdrożyć wszelkie zmiany, tak jak tagi czy nowe tytuły i przez jakiś czas produkty są mniej widoczne. Biorę pod uwagę tę drugą opcję. Nie podniosłam cen na produktach, każda normalna przesyłka listem poleconym priorytetowym to u mnie koszt 5 euro. Jest różnie, klienci ze Stanów często kupują jedną rzecz ale jednak często dokładają drugą czy trzecią, żeby mieć darmową wysyłkę. Oferuję też wysyłkę Global Express za 10 euro i kurierem ale ta opcja wybrana została jedynie dwa razy. Do Kanady wysyłam tylko Global Express za 10 euro i nikt nie wybrzydza. Niestety z Kanady miałam dużo zwrotnych listów, wysyłanych wcześniej poleconym. Stąd zmiana na globala który dochodzi zawsze. Przyznam też, że jeśli mam zwrot, płacę za niego dodatkowe kilka złotych za odbiór i piszę do klienta o sprawdzenie adresu, ponownie wysyłam na swój koszt. Jeszcze nie prosiłam klienta o dodatkowy przelew, biorę to na siebie. Wielu klientów potwierdza poprawny adres ale wielu się w ogóle nie odzywa. Mam tak skalkulowane ceny, że na niczym nie tracę a zadowoleni klienci niejednokrotnie do mnie wracają.

Mam produkt i co dalej. Jeśli wystawię listing i nic więcej z nim nie zrobię to znajdą go tylko te osoby, do których trafi poprzez wyszukiwarkę etsy. Dużych szans na to nie ma jeśli tagi były kiepskie i algorytmy nie dopasowały go do upodobań klienta. Po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła- dragonfly rubber stamp zobaczyłam tylko 5 stron co daje 250 produktów tak zatytułowanych. A widziałam już 500 stron z innym hasłem. Jak sobie pomóc i sprawić, że klienci nas znajdą trochę szybciej? Na Etsy jest możliwa reklama, która działa całkiem dobrze jeśli mamy świetnie dobrane tagi. Ja wybrałam 11 listingów, które promuję z maksymalym budżetem 3$ dziennie. Te pieniądze nie są w całości wykorzystywane ale musicie pamiętać, że płacimy za każde kliknięcie zainteresowanej osoby w nasz produkt. Także dużo pieniędzy inwestujemy nawet przy braku sprzedaży. Przez ostatnie 30 dni tyko 4 zamówienia otrzymałam z reklamy, a w całości wydałam 75 euro. Ale dzięki tym  czterem osobom mój przychód opiewał na kilkaset euro. Dlatego ja wiem, że mi się to płaca i z reklamy nie zrezygnuję. Dla mnie jednak, dużo ważniejsze od reklamy jest pokazanie innym osobom spoza Etsy, że ja tam jestem. Używam do tego Pinterest, oraz moich social mediów. Właśnie specjalnie dla Pinterest, w każdym listingu umieszczam dwa pionowe zdjęcia. Każda platforma rządzi się innymi prawami. Etsy ma swoje własne standardy i wskazuje nam, że poziome zdjęcia są najlepsze. Na Pinterest to są zdjęcia pionowe. Kiedyś instagram wyróżniał się tym, że zdjęcia tam zamieszczane były w formie kwadratów ale dziś również można to obejść a na pionowych zdjęciach widać tam więcej niż na tych w poziomej pozycji. Ja sobie z tym radzę tak, że dla każdego produktu robię zdjęcia od razu najpierw w pionie a potem w poziomie i potem mam wszystko przygotowane. Bardzo mi to ułatwia pracę przy tworzeniu tych samych listingów na Etsy, facebooku i Woocommerce. Pinterest jest świetnym narzędziem. Mamy genialną, darmową reklamę na cały świat. Patrzę w swoje statystyki i w ciągu ostatnich 30 dni, mój sklep odwiedziło 650 osób trafiając właśnie z Pinterest! A z reklamy opłacanej w Etsy tylko 192. Jeśli 4 osoby zrobiły zakupy dzięki reklami to ile z tych 650 pinterestowych osób mogło zrobić zakupy? Co potwierdza, że trzeba działać. W niedługim czasie napiszę coś więcej o tym, jak działam na Pinterest bo to również będzie obszerny artykuł. Dodatkowo na Instagram w moim bio mam miejsce na link i tam mam wszystkie ważne linki, w tym ten ze sklepem Etsy. Od niedawna mam możliwość oznaczania produktu w momencie tworzenia posta i korzystam z tej możliwości bo dzięki temu osoby zainteresowane przechodzą bezpośrednio do sklepu z produktem.

Sprzedaż robi sprzedaż. Jeśli sprzedasz raz, drugi, trzeci to się to nakręci. Jeśli coś już sprzedałeś to inni klienci widzą, że warto może do Ciebie zajrzeć. Bardzo dobrze jest dostawać oceny po zakupie, tzw reviews. Pozytywne oceny mają ogromną moc. Pomagają zbudować zaufanie i poczucie wartości. Ja nigdy nie prosiłam o ocenę i nie przywiązuję specjalnej uwagi do tego ile jest tych ocen. Ważne dla mnie by były pozytywne. Muszę tak zadbać o klienta, żeby nie miał podstaw do innej opinii. Ale i tutaj są odstępstwa od normy. Zdarza się, że klient da negatywa bo paczka się spóźniła, kurier rzucił nie tam gdzie miał albo produkt był za mały, choć w opisie dokładnie napisane, że jest w takim właśnie formacie. Bardzo często to są oceny, które dostajemy z przyczyn zupełnie od nas niezależnych. Bo jeśli poczta robi opóźnienie to gdzie moja wina? Albo klient nie przeczytał w opisie, że towar wysyłam z Polski i dotrze do niego za ok 30 dni? Takie niesprawiedliwe oceny możemy zgłosić Etsy ale niestety zawyżają nasz ODR. ODR to nowy system oceniania sklepu. Jeśli w ciągu 60 dni mieliśmy negatywne oceny sklepu, spory podjęte przez klienta- nasz wskaźnik ODR wzrasta i robi nam kłopoty. ODR dla swojego sklepu sprawdzisz tutaj ale ja nie będę się rozpisywać na ten temat bo nie jest to coś czym zaprzątam sobie głowę. Wracając do opinii klientów, mam tylko jedną, którą otrzymałam w listopadzie 2019 roku za to, że klientka nie otrzymała zamówienia po tygodniu od jego złożenia. Zapomniała albo nie przeczytała informacji, że ja potrzebuję 3-5 dni na realizację zamówienia a najtańsza opcja dostawy listem poleconym do Stanów nie gwarantuje takich cudów.

Innym tematem są opłaty na Etsy. Kalkulując cenę produktu dodaj do niej kwoty jakie oddasz serwisowi. 0,20 $ za wystawienie listingu (tu możesz odebrać 40 darmowych jeśli nie masz jeszcze sklepu), to nie całkowita ilość opłat. Zakładając, że nie macie ustawionej płatnej reklamy, ok 10% z całej transakcji weźmie od Ciebie Etsy. To nie są duże opłaty i Etsy uczciwie o nich informuje. Ale często to jest dość duża część przychodu więc weźcie ją pod uwagę. Poniżej na screenie pokazuję jak to się przedstawia u mnie po jednej transkacji. Stempel kosztował 17 euro i 5 euro za wysyłkę, co razem daje 22 euro. Na moje konto wpłynęła już kwota potrącona o wyszczególnione opłaty. W sumie, w lutym oddałam Etsy 213 euro, za listingi, sprzedaż, promocję i wszystko. I oddałam te pieniądze z przyjemnością bo dzięki Etsy zarobiłam znacznie więcej. Dodatkową opłatą jest Vat 9M jaki płacimy raz w miesiącu Urzędowi Skarbowemu. Na koniec miesiąca Etsy wystawia nam fakturę, którą musimy rozliczyć i opłacić podatek od towarów i usług.  W moim przypadku to jest ok 180-220 zł (w lutym za styczeń zapłaciłam 207 zł). Im większa faktura od Etsy tym wyższa ta kwota ale nie od każdej pozycji z fatury ten vat zapłacimy. Piszę o tym aby te osoby, które chcą założyć sklep wiedziały, że są dodatkowe koszta i koniecznie trzeba to uwzględnić.

Wszystko czego ja uczę się o Etsy (prócz Erank) na chwilę obecną jest darmowe. Nawet Erank jest darmowy w podstawowej wersji dlatego uważam, że warto go przetestować. Korzystam z grupy Sklep na Etsy, oraz kilku grup anglojęzycznych ale naprawdę sporadycznie mam czas tam zajrzeć. Bardzo pomocna jest Nancy Badillo, która regularnie dodaje treści w swoim serwisie. Polecam słuchać, czytać i wdrażać. Spędzanie czasu na wielu grupach mija się z celem, dużo tam narzekaczy, próśb o oceny sklepu, promowania.

Co zrobić gdy nic się nie sprzedaje albo sprzedaż idzie bardzo słabo? Pracować nad sklepem. To nie brzmi przyjemnie ale to praca jak każda inna.  Nowe sesje zdjęciowe starych produktów aby wymienić zdjęcia w listingach, nowe tagi, większa promocja na zewnątrz w social mediach). A być może kłopot z wysyłką, zbyt droga? Za długi czas realizacji? Nad tym trzeba pracować wciąż i wciąż, szukając najlepiej działających rozwiązań. I to nie jest tak, że dziś pozmieniam tagi i już od razu będą zmiany bo potrzeba czasu zanim to się wszystko wgryzie w system. Ja mam zasadę, że jeśli coś się nie sprzedało w ciągu 4 miesięcy to wtedy dopiero podmieniam tagi. Zdjęcia wymieniam regularnie. Mam produkt odnawialny więc przy każdym zamówieniu robię nowe zdjęcia i wymieniam. Jeśli np w ciągu miesiąca otrzymam zamówienie na trzy te same piwonie to każdorazowo po ich zrobieniu robię też nowe zdjęcia. Trochę więcej pracy ale odnoszę wrażenie, że to pomaga.  W końcu klient widzi produkt w nowej aranżacji, albo pomyśli sobie, że świetna fota, wejdę i zobaczę. Zdjęcie naprawdę potrafi sprzedać produkt.

Moje listingi odnawiają się automatycznie. Każdy jeden stempel jest dostępny w ilości do 5 sztuk i po tych pięciu zamówieniach odnawiam już ręcznie wpisując nową wartość. Czasem nie odnawiam już czegoś bo wolę to wycofać. Wszystkie oferty mam aktywne całorocznie co znaczy, że w tej chwili można kupić świąteczne choinki czy wielkanocne zajączki. Dlaczego? Włożyłam dużo pracy w mój Pinterest i w to żeby przyciągał mi odbiorców. To znaczy, że moje prace śmigają po internetach bez względu na porę roku czy dnia. Wielokrotnie otrzymywałam zamówienia na świąteczne produkty, nie robiąc wyprzedaży, w styczniu czy w czerwcu. 0,20 groszy płatne co 4 miesiące jestem w stanie na to poświęcić bo wróci do mnie z wielokrotnym zyskiem.

Robię notatki. Zapisuję kiedy wprowadziłam jakie zmiany i czy przyniosły one efekt. Przetestowałam wzdłuż i w szerz różne opcje możliwe przy tworzeniu listingu, promocji oraz pinowania. Na wszystko mam swój własny system, który wypracowałam i dla mnie on działa i kumuluje się to w dochód i w wielką satysfakcję. Jeśli masz inne doświadczenia, podziel się. Chętnie poczytam historie innych sklepów i systemów pracy nad nimi. Nie odpowiadam na prośby w stylu- rzuć okiem na mój sklep. Jeśli o czymś istotnym tu nie napisałam to też daj znać.

Ewa

 

kontakt: szczepanskaewa@yahoo.pl

Etsy

Instagram

Pinterest

Facebook

 

O produktach do robienia pieczątek oraz o tym jak zrobić własną pieczątkę.

Jak ja robię pieczątki, co to za tworzywo, jakie dłutko, czy długo to trwa? To pytania, które często mi zadajecie. Napiszę o tym i dodatkowo pokażę Wam krok po kroku jak to robię abyście mogli sami spróbować zrobić własny stempel.

Zacznę od tego ile czasu wymaga zrobienie pieczątki. Krótko mówiąc 20 – 30 min. Ale…. Najpierw przygotowuję wzór. Mam całą listę wypisaną z tym co chciałabym zrobić. I wciąż tam coś dopisuje. Czasem z jednego rysunku stworzę kilka podobnych pieczątek a czasem żaden się nie nadaje. Jeśli mam swój rysunek gotowy wtedy zwykle potrzebuję właśnie te 30 min. Najdłużej zajęło mi zrobienie pieczątki dla Jana Leśniaka do Jego książki “Szyjemy torebki i Akcesoria” (pisałam o książce tutaj.) Ten kwiecisty, okrągły mak zajął mi ok trzech godzin pracy. Sama praca w gumie ponieważ wzór otrzymałam gotowy. Muszę przyznać, że o wiele dłużej czasu wymaga zrobienie mniejszego wzoru a mniej czasu poświęcam na większe. Szybciej też robię  pierwszy raz jakiś wzór, w końcu mogę sobie pozwolić na improwizację. Jeśli ten sam stempel wykonuję już drugi raz to wymaga ode mnie większej precyzji, w końcu klient chce mieć ten konkretny. Najwięcej czasu zajmuje jednak stworzenie pieczątki z wzoru klienta. Wtedy muszę się bardzo postarać, bo ktoś tam, po drugiej stronie komputera czeka na realizację własnych wizji. Zawsze powtarzam, że nie mogę odwzorować obrazu idealnie ale wiadomo, że staram się być blisko by sprostać oczekiwaniom. Przyznam się Wam przy tej okazji, że potrafię trzy razy robić pieczątkę, jeśli nie jestem zadowolona z pierwotnego efektu. Tu niestety nie ma miejsca na pomyłki- guma nie znosi błędu. Jeśli coś poszło nie tak zostaje wyrzucona do kosza. Zdarzyło mi się też nie dać rady. Wzór był tak trudny, że nie sprostałam i się poddałam.

Czego używam do stworzenia stempli?

Guma której używam to bloczek Speedball Speedy Carve, czasem można kupić w Na Strychu. Polecam Twojej uwadze dział Akcesoria do tworzenia własnych stempli w tym sklepie, który jako jedyny w Polsce oferuje taki asortyment. Bloczki Moo Carve, są dość grube ale całkiem fajne, natomiast niebieskie Speedball nie bardzo się nadają moim zdaniem. Kruszą się, linia cięcia nie jest bardzo ostra przez co odbitka nie jest estetyczna. Z tym, że to jest moja opinia a nie kosztują wiele więc można spróbować. Niebieskie bloczki są w innych krajach są dość popularne i jak wiadomo wszystko jest rzeczą gustu. Ponad dwa lata zajęło mi znalezienie idealnego bloczka gumy. Używałam gumek do mazania i bloczków z alliexpress. Testowałam bloczki Moo, niebieskie Speedball, gumy od Essdee oraz to co dostałam od dobrych dusz z zagranicy. Różowy Speedball to mój ideał i bardzo dużo czasu zajęło mi znalezienie idealnego miejsca na ich zakup.

Znalazłam kilka osób, które próbowały skopiować mój własny wzór. A potem pytały mnie gdzie kupuję gumę i czym to wycinam. Nie fajnie. Dlatego nie zdradzę gdzie kupuję bloczki bo akurat tę informację chcę zostawić sobie. Speedball jest marką światową ale ilość sklepów jest dość ograniczona więc każdy znajdzie idealnego dostawcę. I proszę o nie kopiowanie innych moich wzorów stempli. Poniżej proponuję stworzenie własnego stempla i na potrzeby tego posta stworzyłam listek- możecie odrysować ten właśnie wzór.

Używam dłut Essdee, które kupiłam kilka lat temu a teraz tylko wymieniam co jakiś czas ostrza. Mam dwa ostrza, jedno do precyzyjnego cięcia a drugie do wycinania większych fragmentów gumy. Ciężko mi teraz w to uwierzyć ale przez ponad rok używałam tylko skalpela do wycinania stempli! Próbowałam go użyć teraz ale tak przywykłam do moich dłut, że nie jestem w stanie Wam tego udowodnić.

Poza tym potrzebuje kalkę techniczną i ołówek do przenoszenia wzoru oraz nożyk do tapet do odcinania gumy. No i tusz oczywiście- tu dysponuję dość bogatym zbiorem.

Czego Ty potrzebujesz by zrobić stempel?

Gumka do mazania- użyłam tej marki Pentel, tylko dlatego, że właśnie tę miałam w domu. Dłuto z ostrzem w kształcie litery V, kalka techniczna, miękki ołówek i nożyk. A dodatkowo potem kartka papieru i tusz.

Narysowałam w miarę prosty wzór. Możesz się wzorować moim albo stworzyć coś swojego. Na początek naprawdę coś prostego.

Wzór rysujemy miękkim ołówkiem na kalce technicznej. Pamiętaj, że pieczątka będzie jego lustrzanym odbiciem. W kolejnym kroku odwróć kalkę rysunkiem do gumki. Masuj  palcem po kalce i gumie, dzięki temu grafit ołówka przeniesie się na gumę.

Teraz będzie trudniej. Dłutkiem objedź wzór dookoła tak aby odciąć pierwszą warstwę gumy. Uważaj na palce- nowe ostrze potrafi mocno skaleczyć!Zobacz jak wygląda to u mnie. Na poprawki będzie czas później, teraz pozbądź się nadmiaru gumy. Zrób to zwykłym nożykiem do tapet. Mniej gumy to mniej pracy potem i tyle.Teraz dłutkiem pozbądź się nadmiaru gumy wokół wzoru. Pamiętaj o tym, że to obrazek ma się odbijać a żeby był wyraźny i estetyczny, trzeba go oczyścić z wszelkich  przyległości.Mój listek jest prawie gotowy. Pozostaje sprawdzić jak będzie wyglądać odbitka. Powierzchnię stempla pokryj tuszem i odbij na kartce papieru. To jest czas na dopracowanie wzoru. Ja zwykle odbijam go kilka razy ponieważ wciąż widzę jakieś niedoskonałości i widzę, że tu i tam trzeba coś wyciąć. Tutaj udało mi się osiągnąć zamierzony efekt za trzecim razem. Może nie widzicie tego na poniższym zdjęciu ale te trzy listki są różne. To odbitki po każdorazowych poprawkach. Dopiero trzeci liść jest taki jaki miał być.
Proszę, daj mi znać, jeśli spróbowałeś! Będzie mi bardzo miło. I nie martw się niepowodzeniami i tym, że nie wyszło idealnie. Pobaw się tym stemplem, odbij go na torbie na zakupy a zobaczysz ile osób zaczepi Cię z pytaniem skąd ją masz.

Czy zrobienie stempla jest trudne? Za pierwszym czy drugim razem tak. Potrzeba czasu, skupienia i ogromu cierpliwości. Właściwie nie można spuścić oka z nad grawerowanej gumy.

Stemple mocuję na drewnianych bloczkach. Jeśli ni masz możliwości zrobić swojego bloczka skorzystaj z mojego sposobu na mocowanie stempli, o którym pisałam tutaj. Pisałam też tutaj o tym jak stemplować, na jakich powierzchniach i czym. Pokazałam tam jak wiele zależy od jakości papieru oraz samego tuszu.

Jeśli jest coś o czym nie napisałam daj mi znać. Napisz też czy jest jakiś wzór o którym marzysz i do czego używasz stempli.

Miłego dnia!

Ewa

“Szyjemy Torebki i akcesoria” Jan Leśniak. Mój udział w tym projekcie. / Book about sewing bags and accessories by Jan Leśniak and my participation in the project

 

Kiedy w lutym ubiegłego roku, napisał do mnie Jan Leśniak, nie oczekiwałam, że nasza współpraca tak pięknie zaowocuje. Długo przyszło mi czekać na sam efekt i realizację jakichkolwiek moich wyobrażeń. Jan napisał do mnie w lutym, a dopiero w listopadzie mogliśmy cokolwiek napisać o projekcie. /       When Jan Leśniak wrote to me in February last year, I wasn’t sure what the cooperation would look like. I had to wait a long time for the effect and realization of my imaginations. Jan wrote to me in February and long time later, in November we could write anything about the project.

“Szyjemy torebki i akcesoria” to trzecia z książek Jana Leśniaka. Zaprosił do projektu kilka genialnych osób a ja miałam zrealizować Jego wizję o stemplach idealnych. Nie było to łatwe zadanie. Jan wysłał mi projekty, które miały posłużyć mi do pracy. Piękne maki, które na ekranie monitora mnie zachwyciły, w trakcie pracy okazały się naprawdę trudne do zrobienia. To jedne z najtrudniejszych wzorów jakie zrobiłam. Mogę Wam zdradzić, że Jan wysłał mi trzy wzory a ja wykonałam dwa z nich. Ten trzeci był nie do zrobienia. Pozostałe dwa to kilka godzin pracy i ogrom satysfakcji. Do dziś pamiętam jak pakowałam każdy z osobna, jak adresowałam kopertę i oczekiwałam na jakąkolwiek reakcję Jana po odebraniu przesyłki. Jestem dumna z tych stempli oraz z tego, że tylko 4! osoby mogą cieszyć się ich posiadaniem. To bardzo limitowana edycja. /     “Szyjemy torebki i akcesoria” (We sew handbags and accessories) is the thir of Jan Leśniaks’s book. He invited several brilliant people to the project and I was responsible for realize his vision of perfect stamps. It was not an easy task. Jan send me projects to work with. Beautiful poppies, which delighted me on the screen, turned out to be really difficult to do. These are one of the most difficult designs I’ve made. Jan sent me three designs and I made two of them. The third one was impossible to do. The other two are several hours of work and a lot of satisfaction. I remember how I packed each and waited for any reaction from Jan after reciving. I am proud of these stamps and only 4! person can enjoy them. This is a very limited edition.

Na zdjęciach poniżej owoc mojej pracy- stemple z wzoru Jana. / On the photos bellow my stamps from Jan Leśniak’s project.

Kilka zdjęć książki, które mam nadzieję, zachęcą Was do lektury. / And few photos of book.

Wiele osób pyta mnie czy te moje stemple nadają się do tkanin. Myślę, że Jan zrobił świetne podsumowanie tego, że nadają się rewelacyjnie. Pokazał też czego użyć i dał również świetną inspirację co można stworzyć dzięki nim. / Many people ask me if my stamps are suitable for fabrics. I think Jan made a great summary that they are great. He also ahowed what to use and gave great inspiration what can be created with them.

Bardzo się cieszę, że książka jest taka piękna, bogata w wiedzę dla osób, które chcą szyć ale i interesująca dla innych kreatywnych dusz. Niech się tworzy! / I am very happy that the book is so beautiful, rich in knowledge for people who want to sew but also interesting for other creative souls. Let it be created!

 

Ewa

 

Książka dostępna w Empiku / Book

Jan Leśniak

Jak stemplować

Odbitka stempla na papierze to efekt właściwego nałożenia tuszu, jakości tego tuszu oraz papieru. Nie ma znaczenia czy stempel jest gumowy czy silikonowy ale w przypadku stempli dużych ma znaczenie czy jest zamocowany do bloczka czy nie. Pokażę Wam przykłady tak abyście mogli naocznie ocenić i zobaczyć efekty pracy ze stemplami różnej wielkości oraz różnej jakości podkładami i tuszami.

Wszystkie działania prezentuję na przykładzie tuszy StazOn oraz VersaFine Clair. I to nie jest płatna reklama. Mówię o tych tuszach wszędzie kiedy mogę bo na chwilę obecną uważam, że są rewelacyjne. Nie przetestowałam innych niż StazOn tuszy trwałych, ten jest na tyle genialny, że nie mam takiej potrzeby. Miałam natomiast zwykłe kolorowe tusze i VersaFine są jednymi z najlepszych.

Jak właściwie nakładać tusz? Nie ma jednej recepty. Ja jestem zwolenniczką nakładania dosłownie tuszu na stempel. Ale są tacy którzy macają stemplem po gąbce z tuszem i to też jest ok. Liczy się efekt. Dlaczego ja wybrałam swoją metodę? Kiedy mam stempel na blacie i nakładam gąbką tusz na jego powierzchnię, wtedy widzę gdzie ten tusz jest dokładnie nałożony a gdzie trzeba jeszcze macnąć z dwa razy żeby efekt był dobry. Tak robię od samego początku przygody ze stemplowaniem i nie wyobrażam sobie by zmienić ten nawyk. Poniżej na zdjęciach pokazuję jak nakładać tusz na stempel oraz stempel na tusz.

Dwie możliwości tuszowania stempla- nakłądanie tuszu na stempel i stempla na tusz.

Duże znaczenie ma stemplowana powierzchnia. To czy papier jest gładki czy fakturowany. Czy jest biały czy czarny. Możemy odbijać na folii, szkle, materiale ale też i w glinie (tu nawet beztuszowo). Chciałam Wam pokazać jaki jest efekt odbijania stempla na różnych powierzchniach przy użyciu dwóch rodzai tuszów- zwykłego oraz permanentnego. Na poniższym zdjęciu tusz zwykły VersaFine, Środkowa odbitka w pierwszym rzędzie to papier fakturowany. W dolnym rzędzie pierwsza odbitka wykonana jest na zwykłym papierze z drukarki natomiast ostatnia na dobrej jakości papierze wizytówkowym.

Zbliżenie- papier z drukarki i papier wizytówkowy. Ten sam stempel, tusz i docisk a jaka różnica! Właśnie dlatego wiele zależy od papieru.

A tutaj tusz permanenty StazOn.

Zbliżenie na odbitki wykonane na papierze wizytówkowym oraz standardowym z drukarki.

Do każdej powierzchni trzeba dobrać odpowiedni specyfik. Dlatego do powierzchni innych niż gładki papier polecam wybrać tusz permanentny. Po kilku odbiciach zostawiamy na 10 sekund, wysycha i jest trwały.

Pokażę Wam dlaczego zwykły tusz się nie nadaje do nietypowych powierzchni. Spójrzcie na zdjęcie- po odbiciu odłożyłam karteczki na bok na minutę. Po tym czasie po każdej z odbitek przejechałam palcem. Taki oto efekt.

Ale za to zwykłym tuszem zrobimy świetną odbitkę na piance kreatywnej.

Podobny test przeprowadziłam z tuszem permanentnym. Papier błyszczący, folia i folia samoprzylepna oraz pianka kreatywna. Dlatego na folię oraz powierzchnie śliskie polecam tusze permanentne, takie, które nie rozetrą się pod wpływem dotyku. Z czystym sumieniem mogę tutaj polecić tusze StazOn. Nazywam je tuszami do zadań specjalnych.

Papier lubi zabawę z tuszem, zobaczcie jak można z jednego stempla zrobić dwie różne odbitki. I tutaj pokażę Wam moje sposoby na to. Pierwszy to zasłonięcie wybranego elementu. Przykładamy kartkę w te miejsca, których na odbitce nie chcemy mieć. Tutaj ballerina, którą odbiję bez tych drobinek wokół. To jest akurat skomplikowany wzór i nie było łatwo ale da się.

Stempel to guma. Można ją pokryć jednym kolorem i będziemy zachwyceni czarnym printem. Ale można też pobawić się kolorystyką. Często dostaję zapytania jakich akwareli używam 🙂 Takie komplementy to lubię! Bo to nie akwarele a tusze właśnie. Bardzo lubię wielokolorowe odbitki ponieważ dają niepowtarzalny efekt. Nakładając kilka kolorów tuszy trzeba pamiętać, że kolejne gąbki z barwnikiem będą po prostu brudne od poprzedniego. Mnie to nie przeszkadza. Staram się zachować zasadę- najpierw jasny tusz a potem ciemny. W ten sposób nie ubrudzę żółtego tuszu czarnym. A czarnemu nic nie będzie jak troszkę żółtego dostanie. Prawda jest taka, że gąbka się przybrudzi ale jeśli mamy intensywny tusz to kolor pierwotny i tak pozostanie tym właściwym. Brudna gąbka w niczym nie przeszkadza.

Ciekawy efekt można też uzyskać nakładając jeden kolor na środek stempla a inny na brzegi.

Polecam też pobawić się w cieniowanie. Jednym stemplem odbijamy kilka razy trochę w pierwszym princie ale przesuwając stempel wokół krawędzi. Już to zobrazuję. Moja ballerina kłania się właśnie dzięki temu, że odbijałam ją kolejno obracając stemplem i zużywając resztki tuszu jakie zostały na jego powierzchni. Czyli nakłądamy tusz raz i odbijamy tą jedną warstwą do woli.

Inna sprawa to materiał. Tutaj polecam dwa rodzaje produktów. Jeśli materiał będzie prany, doskonale sprawdzi się farba do tkanin. Sprawdziłam dwie farby- Profil oraz Viva Soft Tex i obie są rewelacyjne. Odbitka się nie spiera a kolor jest równie intensywny jak przed upraniem. Tu pewno ma znaczenie rodzaj materiału ale w dziedzinie szycia i tkanin nie jestem specjalistką. Jeśli nie zamierzacie prać tkanin to polecam tusze StazOn, o których pisałam. Odbijałam nimi już na bawełnianych  koszulkach i efekt jest świetny. Nawet prałam te koszulki ale po kilku razach jednak obraz blaknie. Wiem, że kilka osób używa tuszu Archival też do tego celu i widziałam- efekt jest świetny. Czarna farba marki Profil natmiast złota to Viva Soft Tex.

Inaczej też będzie wyglądała odbitka wykonana tuszem nowym, który jest mocno nasączony tuszem a inaczej jeśli tusz mamy już dwa lata i jest wywietrzały. I duże znaczenie ma jakość tuszu. I to nie jest tak, że ja reklamuję tusze Versafine Clair i StazOn. Tu nie ma żadnej reklamy. Z ręką na sercu mogę je zarekomendować i robię to kiedy mogę bo są warte każdej złotówki. A biorąc pod uwagę wielkość opakowania to cena jest wcale nie tak wysoka. Odbitka wykonana stemplem mocno dociśniętym do papieru będzie się także różnić od tej wykonanej bez docisku. Ponieżej- fioletowy tusz ma już dwa lata i jest mocno zurzyty natomiast ten niebieski jest nowy.

Z tuszami jest tak, że dobrze traktowane będą służyły długo. Odbijam zamykam, odbijam zamykam. To moja złota zasada. Im mniej kontaktu z powietrzem tym tusz wolniej wysycha. A jak nie wysycha to taki soczysty, intensywny kolor będziemy mieć na długo. I choćbyście chcieli mieć tylko jeden lub dwa kolory to zainwestujcie w dobry tusz. Oczywiście są inne dobre, których tutaj nie pokazuję- znajdzcie ten właściwy.

Zobaczcie porównanie jakości dwóch tuszy. Jako, że nie mam kiepskiego w domu, kupiłam poduszkę i taki tusz do nasączania, zwykły biurowy. Ku przestrodze dla Was. No chyba, że komuś takie coś się podoba.

Ta bardziej czarna odbitka to nowy biurowy tusz. Zauważcie jak nieostry jest liść i jakieś plamki w środku, ponieważ nie przywiera dokładnie do stempla.

Weźmy na tapet stemple mocowane i niezamocowane do bloczka. Jeśli stempelek jest mały to odbijecie nim właściwie w powietrzu. Nie ważne czy jest przyklejony do bloczka czy nie. Ale już z większymi pieczątkami nie jest tak łatwo. Zrobiłam kilka stempli wielkości dłoni i wiem o czym piszę. Źle je utrzymać w dłoni tak, żeby dociskając do papieru, nie przesunąć żadnym elementem stempla. Poza tym samo mocowanie sprawia, że docisk jest równomierny i odbitka będzie jednolita. Odbijając bez bloczka może się okazać, że jedna część odbitki jest świetna a druga prawie nie widoczna.

Tutaj kłos odbity bez i z mocowaniem Oczywiście każda z tych odbitek jest ciekawa i można stosować obie metody. Stempel bez mocowanie da się odbić równie idealnie jak ten z nim. Trzeba tylko pamiętać by po przyłożeniu do kartki przemasować mocno palcem po całości.

Dlaczego więc są zwolennicy i przeciwnicy mocowania do bloczka? Duże znaczenie przy decyzji ma sposób przechowywania potem. Bo jednak taki stempel z drewienkiem zajmuje więcej miejsca, trzeba gdzieś go schować. Stemple nie mocowane można przytwierdzić do opakowania po płytach CD i w ten sposób zaoszczędzić sporo miejsca a tym samym mieć je dobrze skatalogowane.

Stemplowanie w różnego masach miękkich jest bardzo ciekawym doświadczeniem. I polecam spróbować choćby w zabawie z dziećmi- z ciastoliną. Nie trzeba barwników. Mam klientki, które robią naturalne odbitki w glinie ale też złote w mydle. Wszystko to tak naprawdę własna technika i ile głów tyle pomysłów.

Zawsze jest tak, że jak zrobimy odbitkę to na samym stemplu zostanie jeszcze warstwa tuszu. I powtarzam, że nie myję stempli. Wystemplowuję nadmiar tuszu odbijając pieczątkę kilka razy. Ale kiedy używam do niego farby albo odbijam w glinie to chcę go oczyścić z resztek, które po zaschnięciu mogą zniszczyć powierzchnię gumy. Umyć można pod bieżącą wodą, w pojemniku z wodą i płynem lub mokrymi chusteczkami. Pierwsza metoda świetnie sprawdzi się przy stemplach nie mocowanych do drewna, druga natomiast przy tych bez mocowania. Nie polecam wkładać do wody stempla z drewienkiem ponieważ są klejone klejem rozpuszczalnym w wodzie.

Wydawałoby się to takie proste- pieczątka, tusz, kawałek kartki i stemplujemy. No i jest! Wszystko jednak zależy czego oczekujesz i w jakim celu to robisz. Jak widać na przykładach jakie pokazałam, tu jest ogrom możliwości tylko trzeba spróbować je poznać.

Niektóre z tych wątków wymagają rozwinięcia i poświęcę im miejsce w osobnych postach. Są takie, których się w ogóle nie podjęłam. Niedługo rozwinę wątek o materiałach, na których można stemplować. Jeśli masz jakieś pytania pisz do mnie śmiało pod postem albo na szczepanskaewa@yahoo.pl

 

Tack’n peel – łatwe mocowanie stempli

 

Tak genialnego produktu dawno nie widziałam. Kawałek gumy z obu stron pokrytej klejącą warstwą. Nie jest to nowość na rynku i już żałuję, że wyposażyłam się w niego dopiero teraz.

Jeśli używasz stempli to powiem Ci dlaczego musisz to mieć. Jednym ruchem zamocujesz gumową pieczątkę, które nie jest przyklejona do drewienka, i z łatwością odbijesz. Nawet jeśli jest to stempel całkiem sporej wielkości. Jeśli zechcesz stworzyć jakiś wzór choćby z pianki kreatywnej to stwórz! Przyklej go do bloczka z Tack’n Peel i tak powstałym stemplem odbijaj do woli. Potem odkleisz i wymyślisz coś nowego.

A jeśli chcesz się dowiedzieć jak krok po kroku przygotować taki bloczek wielokrotnego użytku poczytaj niżej, przygotowałam mały instruktaż.

Najpierw muszę uprzedzić pytania- po odklejeniu bloczka na stemplu nie pozostaje lepka warstwa, nie widać śladów, że gdzieś była zamocowana. Tego się trochę obawiałam.

Tack’n Peel firmy Tsukineko kupicie w Na Strychu za 27,50 . Bloczek akrylowy też ale wybierzcie uważnie rozmiar. Ja wybrałam większy bo jednak mam spore pieczątki ale można kupić np dwa mniejsze w różnej wielkości i przyciąć produkt do ich rozmiaru. Mój bloczek kosztował ok 20 zł więc za mniej niż 50 zł mam genialne narzędzie na lata!

 

Tack’n peel połóż na akrylowym bloczku. Narysuj linię w miejscu gdzie kończy się bloczek i w tym miejscu przetnij gumę. Zdejmij żółtą warstwę i przyłóż do bloczka. Gotowe!

Aby użyć narzędzia zdejmij wierzchnią warstwę przeźroczystej folii. Nie wyrzucaj jej, po użyciu tą samą folią zabezpieczysz gumę przed schowaniem do szuflady. Przyłóż stempel do bloczka i stempluj do woli!

Genialne i tak proste! Będę wierna i nie oddam 🙂 Dla mnie to ogromne ułatwienie w pracy. Często dostaję zamówienia na pieczątki bez mocowania na drewnie. Większym wzorem ciężko jest odbijać bez wzmocnienia a ja muszę go przetestować zanim wyślę odbiorcy. Potem zrobić ewentualne poprawki i znowu przetestować. Radziłam sobie ale z trudem. I Tack’n peel rozwiązał mi ten problem od ręki.

Mam też kilka przeźroczystych stempelków, które docelowo powinny być samoprzylepne bo są silikonowe ale jednak odpadają od bloczka i trudno się układa napis jeśli jedna literka ucieka. To będzie idealne dla ich uratowania.

I dodatkowo, w te jesienne długie wieczory, wykorzystam to do zabaw z dziećmi. Będą mogły stworzyć własne wzory przy użyciu czegokolwiek sobie znajdą.