Kategoria: stemple

Lustrzane odbicie stempli. Personalizacja cz. 1

Lubię robić te moje stemple. Nadawać im coraz to nową użyteczność. Uświadamiać innych, że pieczątka jest nie tylko do papieru. I oczywiście można kupić milion pieczątek laserowo robionych ale te moje, ręcznie żłobione, uważam za małe dzieła. Stemple artystyczne to moje ulubione określenie.

Pieczątki jakie robię dzielę na dwie kategorie- pieczątki indywidualne oraz wszelkie inne. Indywidualne to takie, które wymyślił klient. Już nie projektuję wzoru dla jednego konkretnego klienta. Za dużo czasu i stresu, serio. Ale wykonuję zlecenia z rysunku klienta. Jeśli otrzymam grafikę wektorową, jestem w stanie odwzorować ją w gumie. Natomiast te wszelkie inne pieczątki to są moje wzory. Wymyślam coś i po prostu robię. Ale i tu klient ma miejsce na personalizację. I nie myślcie, że to fanaberie i zawracanie mi głowy. To przyjemność przekształcać coś co się wymyśliło. Jako twórca doskonale rozumiem potrzebę innych, do zmiany, przekształcenia i dopasowania. Nie wszystko musi być takim jakim zostało stworzone. Dziś pokażę Wam efekt odbicia lustrzanego a wiele z Was zobaczy nowe możliwości i zrozumie, że może chcieć inaczej.

 

Moje stemple, kiedyś i dziś.

 

Od czasu kiedy zrobiłam pierwszy stempel wiele się zmieniło. Cała ta otoczka  w pracy, od materiału przez narzędzia, sposób cięcia i ostateczny wygląd aż po samą technikę robienia im zdjęć. Sama się nie spodziewałam kiedyś jakie to będą przeobrażenia. I choć nie jestem sentymentalna, zdarza mi się przeglądać stare zdjęcia moich prac i wtedy czuję wielkie zadowolenie. Postanowiłam podzielić się z Wami historią moich stempli ponieważ to jest historia mojej pracy.

Najpierw były stemple z gumek. Tylko taki podkład do pracy był do zdobycia w Polsce. W sumie do tej pory to się nie zmieniło i jeśli ktoś mnie pyta o materiał to polecam zacząć od gumki, żeby nie zamawiać tylko na próbę bloczków z zagranicy.

W 2013 r. zachłysnęłam się serwisem Pinterest. Był to serwis dla ograniczonej ilości osób i właściwie wyprosiłam dostęp i możliwość zarejestrowania konta. W tamtym momencie takie miejsce było spełnieniem moich marzeń. I to dzięki temu zobaczyłam, że można robić pieczątki z gumy.

Spoglądam w folder z tamtego roku i jest tam dosłownie kilka stempli, mam do tych zdjęć ogromny sentyment.

W 2014 r. zaczęłam kupować tylko białą gumkę i była to dokładnie gumka z tesco, pewno do zdobycia nadal w dwupaku za złotówkę. I pewno gdybym miała nadal robić małe stemple zrobiłabym jej spory zapas bo nadaje się do tego idealnie. Są też stemple w innych kolorach ale musiałam zużyć stare zapasy a też testowałam inne, większe gumki znalezione w marketach. Używałam też tuszy różnych firm, nie przywiązując uwagi do jakości wydruku.

W 2015 zrobiłam ogromny postęp. Nadal używałam gumek i skalpela. Od zaprzyjaźnionej Tajki dostałam kawałek zagranicznej gumki do stempli i się zakochałam. Dużo czasu potem spędziłam na wyszukaniu i zdobyciu tego materiału. Jeleń i niebieska gałązka (8 zdjęcie) są właśnie z takiej gumy. Byłam też zachwycona ponieważ sklepy zaczęły wprowadzać większe, wymyślne gumki a to dało mi duże (jak wtedy myślałam) pole do popisu.

Używałam tuszy Memento Drop i poczułam jak wielką różnicę daje używanie lepszych jakościowo produktów.

Kto mnie obserwuje od początku pamięta te prace?

Wtedy jeszcze zajmowałam się DIY, pisałam bloga, gdzie pokazywałam projekty upatrzone na Pinterest i wypróbowane przeze mnie. Ale już w 2015 roku wiedziałam, że stemple zdominują moje życie.

W 2016 roku nastąpił ogromny przełom. To rok gałązek, dmuchawców, owadów i piórek. Zdobyłam profesjonalne bloczki do stempli, z którymi postanowiłam się nie rozstawać.

Nadal uwielbiałam tusze Memento ale postanowiłam przetestować inne, dostępne na naszym rynku. I w trakcie testów zakochałam się w tuszach StazOn. O jak ja je pokochałam i wychwalałam wszędzie! I korzystam z nich do tej pory, wykupiłam wszystkie dostępne kolory z wersji midi. Dały mi ogromne możliwości bo nadają się nie tylko do papieru ale i drewna, folii. Są niezmywalne.

To był rok kiedy postawiłam tylko na stemple. Zmieniłam narzędzie, już nie cięłam skalpelem a zakupiłam dłuto do linorytu i to było to czego potrzebowałam aby poprawić warsztat pracy.

2017 rok to okres mojego urlopu macierzyńskiego. Nie wiem czy na urlopie można pracować ale mnie się udało zainwestować sporo czasu w stemple i rozwój warsztatu. Zaglądam do folderu 2017 i jest tam multum stempli. Właściwie inne prace zostają wrzucone gdzieś między i ciężko mi je odnaleźć.

To rok monster i paproci. Wtedy na jakimś zagranicznym blogu przeczytałam o tuszach Versa, które pojawiły się też w Polsce jako nowość. I to była kolejna miłość. Do dziś jest bo używam tylko tych tuszy oraz StazOn.

2018 rok trwa. Wprowadziłam mocowanie do stempli, drewniane bloczki, ponieważ są osoby, które wolą pracę z takim stemplem. Nadal używam tuszy StazOn (do folii, drewna i tkanin) oraz VersaFine (do papieru). Gumki zamawiam z zagranicy, wciąż są niedostępne w Polsce. Stemplami zajmuję się już na cały możliwy etat, choć nie mogę przez tyle godzin ile bym chciała. Stały się moją pracą i sama się zastanawiam jakie jeszcze przejdą przeobrażenia.

To rok pod znakiem eukaliptusów i polnych kwiatów. Klimaty botaniczne są mi najbliższe jak dotąd. Zdjęć jest coraz więcej, mocno poprawiłam ich jakość. Wciąż mam pomysły na nowe projekty i dzięki Wam energię i motywację do dłubania w gumie!

To 

dav

 

 

Polne kwiaty. Mój ulubiony motyw.

Kwiaty są świetnym obiektem do pracy w gumie. Bo guma jest taka, że nie przyjmie wszystkiego na papier. Mogę narysować najlepszy na świecie obrazek, z milionem szczegółów, których nie odtworzę bo dłonie i rylec nie chcą współpracować z akuratnym wzorem. W gumie nie mogę poprawić. Jak już wycięłam raz to tego nie dokleję, żeby odwrócić działanie. Dlatego uwielbiam kwiaty. Dają wielkie pole do popisu i mogę manewrować dłutem ile chcę, i zawsze wyjdzie świetna odbitka. Zobaczcie kilka moich ulubionych wzorów.